02. – 04.12.2016 Rekolekcje dla młodzieży na Górze św. Anny
-
Rozpoczęcie:02/12/2016, 00:00
W pierwszy weekend grudnia prawie czterdziestoosobowa grupa młodzieży z naszej parafii, wraz z ks. proboszczem oraz katechetami, uczestniczyła w rekolekcjach na Górze św. Anny. Było to już dziesiąte spotkanie, w którym wzięli udział młodzi z naszej wspólnoty parafialnej. Była to dla nich okazja, by poprzez modlitwy, świadectwa, rozmowy w małych grupach, otworzyć się na działanie Pana Boga i zaprosić Jezusa do swojego życia.
Świadectwa uczestników:
W ten weekend doświadczyłem obecności Boga, podczas rekolekcji na Górze Św. Anny. Najmocniej poruszyła mnie spowiedź, która była najbardziej emocjonującą i szczerą spowiedzią w moim życiu. Poruszyła mnie też modlitwa wstawiennicza, podczas której poczułem przepływające przeze mnie ciepło Ducha Świętego.
Szynal
„Górka” to niesamowite doświadczenie. Mieliśmy okazję poznać nie tylko innych ludzi, ale przede wszystkim Boga i samych siebie.
KK
Podczas wyjazdu na Górę Św. Anny miałem okazję, aby doświadczyć miłości Boga. Podczas modlitwy wstawienniczej poczułem obecność Ducha Świętego. Miło wspominam także spowiedź, podczas której mogłem przeprosić Boga za wszystkie moje grzechy. Bardzo się cieszę, że wziąłem udział w tych rekolekcjach.
Maciej
Cześć!
Właśnie wracam z rekolekcji, które odbyły się na Górze Św. Anny. Był to mój pierwszy tego typu wyjazd. Czas, który tam spędziłam był przepiękny. Wspólne modlitwy, tańce były czymś niesamowitym. Mam nadzieję, że za rok też tam się znajdę.
Zosia
MOJE ŚWIADECTWO
Na imię mam Kinga. Mam 16 lat i pomimo mojego wieku postaram się napisać świadectwo, które może zmienić nastawienie do Pana Boga wielu z Was.
Zacznę od początku.
Od zawsze chodziłam do kościoła co niedziele ale mało razy w ciągu tych lat poszłam tam z własnej chęci. Nigdy mi się nie chciało ale rodzice naciskali więc chodziłam. Jak mnie naszło to zmawiałam paciorek wieczorem bo twierdziłam, że jak się nie pomodlę to będę mieć złe sny. Tak, dokładnie tak sądziłam. W ten sposób spędziłam parę lat życia. Nie wiedziałam wtedy co to znaczy poczuć Ducha Świętego, do czasu aż pierwszy raz pojechałam na Górę Św Anny. Było to w marcu 2015 roku. Na początku wydawało mi się to dziwne. Ludzie tańczą, śpiewają i skaczą w ten sposób uwielbiając Pana. Animatorzy i Ojcowie mówili nam abyśmy się nie wstydzili i wyciągnęli w górę ręce. Nie patrząc na to, że znajomi patrzą. Miałam być tylko ja i Pan Bóg. Spróbowałam i uniosłam ręce. Mogę Wam przysiąc, że to najwspanialsze uczucie jakie może nas spotkać. Czujemy wtedy wspaniałą więź z Bogiem. Wystarczy tylko unieść w górę ręce i śpiewać. Kolejną wspaniała rzeczą, którą Wam polecam jest spowiedź święta. Niestety nie wszyscy się odważyli do niej pójść ale odradzam by nie iść bo taka spowiedź zdarza się raz w życiu. Nie musicie się tam stresować ani bać, ponieważ ojcowie nie wymagają takiej formułki jak na typowej spowiedzi. Oni rozmawiają z Wami, pocieszają Was i tłumaczą to, że nieważne co w życiu złego zrobiliśmy to Bóg i tak będzie nas zawsze kochał. Naprawdę zachęcam Was do tego. Każdy reaguje inaczej na to wszystko. Jedni się śmieją, drudzy płaczą a inni natomiast skaczą i śpiewają. W moim przypadku był płacz. Wyspowiadałam się z całego mojego życia bo zrozumiałam, że tak naprawdę nigdy nie żyłam dobrze z Bogiem. Tą relację, którą ja miałam nie można było nazwać uwielbianiem Pana i życia według jego zasad. Po spowiedzi wróciłam do ławki i zaczęłam płakać. Każda moja łza wylewała wszystko to co było złe. Czułam jak moje serce staje się coraz lżejsze i ogarnia je coś ciepłego. Może wiele z Was pomyśli, że to ściema ale ja z początku też nie chciałam w to wszystko uwierzyć dopóki mnie to nie spotkało. Płakałam bardzo długo. Gdy już łzy przestały się lać wiedziałam, że teraz jest czas na to żeby przyjąć Go do siebie. Zaczęłam śpiewać unosząc w górę ręce i rozmawiać z Bogiem. Przez ten wieczór doświadczyłam Ducha Świętego bardzo mocno. Po powrocie z górki do domu przez pierwsze parę miesięcy starałam się żyć z Bogiem i przez ten okres byłam naprawdę szczęśliwa i wiele rzeczy mi wychodziły tak jak chciałam. Niestety z czasem zaczęłam się oddalać od Niego i żyć tak jak wcześniej. Chodziłam do kościoła raz na jakiś czas i zapominałam o modlitwie w codziennym życiu. Działo się tak do drugiej górki. Dokładnie rok temu (04.12.2015). Tam wszystko wróciło. Gdy nadeszła pora na spowiedź przyznam, że trochę się bałam bo było mi wstyd za to, że się od niego odwróciłam. Ojciec mi wszystko wytłumaczył i nie było o co się martwić . Bóg i tak mnie kochał. Muszę tu wspomnieć o tym, że na górce poznaje się wyjątkowych ludzi. Ja miałam szanse poznać dziewczynę ze szkoły. Wiem, że to nie było przypadkiem i to wszystko zasługa Boga . Bardzo jestem mu za to wdzięczna do dziś. W tamtym miejscu dzieją się rzeczy, które wydają się na co dzień niemożliwe. Jeżeli chcemy tego aby Duch Święty na nas zstąpił to on to zrobi bo tylko od nas to zależy czy tego chcemy. On nie wejdzie na chama do naszego serca. Tylko w tedy gdy my będziemy tego pragnąć. Niestety sami nie damy rady tego utrzymać. Potrzebujemy w tym wsparcia i najlepsze są wspólnoty, na których uwielbia się Pana i w ten sposób to co dostaliśmy na rekolekcjach w nas zostaje. Mi oczywiście się nie chciało i sytuacja się powtórzyła tak jak z poprzedniego wyjazdu. Po jakimś czasie mi przeszło i było tak jak było zawsze. Ten rok był dla mnie szczególnie nieudany. Nie jest mi łatwo mówić o tym co mi się przydarzyło ale napisze to ze względu na to, że chce pomóc tym którzy tego potrzebują. W lutym wydarzyło się coś co w pewnym stopniu zmieniło moje życie. Często siedziałam w pokoju i płakałam modląc się i zadając mnóstwo pytań Bogu. Przez dłuższy czas nie otrzymywałam żadnej odpowiedzi. W tedy przestałam chodzić do kościoła. Ani razu się nie modliłam bo stwierdziłam, że to i tak nic nie daje. Przez parę miesięcy nie byłam ani trochę związana z Bogiem. W październiku zmarła mi babcia, z którą byłam bardzo związana. Myślę, że nie musze tu mówić, że było mi strasznie źle. W tedy byłam jeszcze bardziej na niego zła bo ciągle spotykały mnie same złe rzeczy. Straciłam wiarę w to, że będzie lepiej. Po prostu wiedziałam, że już nic nie ma sensu. Gdy ktoś znika z naszego życia to odczuwamy wielką pustkę w sercu. Nadchodził czas Anny. Z początku nie chciałam tam jechać ale coś mi podpowiadało, żeby spróbować. Gdy już dojechaliśmy na miejsce nie podobało mi się. Wszyscy śpiewali byli zadowoleni a ja czułam złość do niego i nie miałam na nic ochoty. Podczas gdy wszyscy go wielbili ja stałam z założonymi rękami i miałam ochotę wyjść. Po pierwszej Mszy Świętej złapałam jednego z ojców i poprosiłam go o rozmowę . Oczywiście on bez wahania się zgodził i poszliśmy rozmawiać. Powiedziałam mu, że nie potrafię się cieszyć i śpiewać tak jak inni bo niedawno straciłam babcie. On mi wytłumaczył to i powiedział, że Bóg nie oczekuje od nas tylko radości i uśmiechu. Płacz też jest rozwiązaniem. Przez cały czas płakałam nie mogłam się ogarnąć. Ojciec na koniec przytulił mnie i powiedział jeszcze coś co sprawiło ,że przestałam płakać. W sobotę miała odbyć się spowiedź i główna ceremonia uwielbienia Pana. Dzięki rozmowie z ojcem zmieniłam trochę nastawienie i zaczęłam śpiewać. Kiedy nadszedł czas spowiedzi miałam nadzieje, że będzie ze mną dobrze. Spowiadałam się u młodego księdza. Nie żałuje tego , że poszłam do niego. Moja spowiedź polegała głównie na rozmowie o tym co mi się dzieje w sercu a nie o moich grzechach. O to właśnie tam chodzi. My musimy mówić to z czym nam jest źle. To była najdłuższa spowiedź w moim życiu. Czułam, że jest mi trochę lepiej. Niestety tylko trochę . To nie było to uczucie, które miałam za pierwszym razem. Chciałam je mieć ale nie mogłam. Później przez resztę wieczoru wielbiłam Pana. Bałam się tego , że wyjadę stamtąd nie z tym czego oczekiwałam. Na ostatniej części rekolekcji na Mszy Świętej wydarzyło się coś czego nigdy nie zapomnę . Po przyjęciu eucharystii klęczałam z rozłożonymi rękami i śpiewałam pieśń . W tedy poczułam jak ktoś mnie dotyka za rękę i przypomniał mi się moment , w którym ostatni raz dotknęłam za rękę moją babcie. Zaczęłam strasznie płakać i dopiero w tym momencie większość bólu z mojego serca schodziło ze mnie. Pan Bóg ma dla nas wiele niespodzianek. Musimy tylko mu na to pozwolić. Bardzo jestem mu wdzięczna , że zabrał ze mnie większość tego co nosiłam. Mówię większość, ponieważ to nie jest wszystko ale to mnie tylko motywuje do dalszego działania z Nim. Bardzo mu za to dziękuję. Teraz wiem ,że nie da się żyć bez Niego i nawet jak przez jakiś czas jest nam dobrze to z czasem ta tęsknota za Nim powraca. Będę teraz jeździć na wspólnotę aby utrzymywać z Nim tą więź. Naprawdę zachęcam Was wszystkich do tego aby oddać się Panu. W tedy życie układa nam się o wiele lepiej. Mimo, że minęły zaledwie dwa dni od górki w moim życiu zmieniło się coś co jest dla mnie bardzo ważne i wiem, że teraz będzie tylko lepiej. Warto się przełamać. Naprawdę. Dla każdego z osobna przeżycia z Bogiem są inaczej odbierane. Dla mnie to co dotychczas mnie spotkało i co miałam okazje przeżyć ma wielkie znaczenie. Dziękuje Bogu, że pomógł mi się odnaleźć. CHWAŁA PANU !!!