KAROL WOJTYŁA – POETA

 
 
 

  Przywołując i analizując nauczanie Jana Pawła II, wracając do słów, które po sobie zostawił, warto skupić się także na poezji, którą pisał na długo zanim został papieżem. Nie jest to łatwa lektura; wiersze i poematy Karola Wojtyły, trudne do gatunkowego zakwalifikowania, wymagają skupienia i refleksji. Zagłębiając się jednak w ich treść, znajdziemy tam, częściej niż w jakimkolwiek innym, napisanym przez niego tekście, najbardziej intymne, wyrażone w słowach, doświadczenie spotkania z Bogiem. Poprzez to doświadczenie odsłania się obraz autora – człowieka w bliskiej, mistycznej relacji ze Stwórcą.

Fragment 5 części I "Wybrzeża pełne ciszy" utworu "Pieśń o Bogu ukrytym"

Miłość mi wszystko wyjaśniła,

Miłość wszystko rozwiązała –

dlatego uwielbiam tę Miłość,

gdziekolwiek by przebywała.

A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,

w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,

ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa

i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.

 

Więc w tej ciszy ukryty ja – liść,

oswobodzony od wiatru,

już się nie troskam o żaden z upadających dni,

gdy wiem, że wszystkie upadną.

 

Fragment 6 części I "Wybrzeża pełne ciszy" utworu "Pieśń o Bogu ukrytym"

Ktoś się długo pochylał nade mną

Cień nie ciążył na krawędziach brwi.

Jakby światło pełne zieleni,

jakby zieleń, lecz bez odcieni,

zieleń niewysłowiona, oparta na kroplach krwi.

 

To nachylenie dobre, pełne chłodu zarazem i żaru,

Które się we mnie osuwa, a pozostaje nade mną,

chociaż przemija opodal – lecz wtedy staje się wiarą i pełnią.

 

To nachylenie dobre, pełne chłodu zarazem i żaru,

taka milcząca wzajemność.

 

Zamknięty w takim uścisku – jakby muśnięcie po twarzy,

po którym zapada zdziwienie i cisza, cisza bez słowa,

która nic nie pojmuje, niczego nie równoważy –

w tej ciszy unoszę nad sobą nachylenie Boga.

 

Fragment 11 częśći I "Wybrzeża pełne ciszy" utworu "Pieśń o Bogu ukrytym"

Uwielbiam cię, siano wonne, bo nie znajduję w tobie

dumy dojrzałych kłosów.

Uwielbiam cię, siano wonne, któreś tuliło w sobie

Dziecinę bosą.

Uwielbiam cię, drzewo surowe, bo nie znajduję skargi

w twoich opadłych liściach.

Uwielbiam cię, drzewo surowe, boś kryło Jego barki

w krwawych okiściach.

 

Uwielbiam cię, blade światło pszennego chleba,

w którym wieczność na chwilę zamieszka,

podpływając do naszego brzegu

tajemną ścieżką.

 

Fragment 10 części II "Pieśń o słońcu niewyczerpanym" utworu "Pieśń o Bogu ukrytym"

Często stamtąd długo na mnie patrzy

spojrzeniami przykuwając mi twarz –

Czy ty wiesz, czy ty wiesz, mój bracie,

jak miłuje nas Ojciec nasz?

 

Ale głębi owych słów nikt nie zna,

ale przyczyn najdalszych nikt nie wie,

jaka męka to była bezbrzeżna

ta samotność na krzyżowym drzewie.

 

Lecz nie krew, która w drzewie rozkwitła,

jak rozkwita każdy trud w jutrzejszym chlebie –

tylko to odepchnięcie od Ojca,

to odtrącenie…

 

Za te słowa: Czemuś mnie opuścił,

Ojcze, Ojcze – za mej Matki płacz –

Ja na wargach Twoich odkupiłem

dwa najprostsze słowa: Ojcze nasz.